niedziela, 9 grudnia 2012

ROZDZIAŁ II Jak Żubry w żołędzie




Stałam jak wryta, tak jak oni ;p dlaczego ja mam kartę do ich pokoju, a raczej czemu oni są w Moim pokoju…??! O co tu chodzi..?


-Dooobra… nie chce mi się teraz wnikać dlaczego tu jesteście. To mój apartament! dociekać będę jak się wykąpie… i zapalę bo nie wytrzymam! także z drogi panowie!


- A kto Ci powiedział żet to twój pokój??


- YYY… no bo mam do niego kartę??! Widzę że spostrzegawczości Wam nie brakuje…- zironizowałam


- Ha! odezwała się!


-Dobra! Spokój!- zakrzyknął drugi lokator- Idź się wykąp się czy co tam chcesz. Potem się zastanowimy nad tą sytuacją.


Weszłam do łazienki z żelem pod prysznic o smaku poziomki, pastą i szczoteczką do zębów i ręcznikiem. Nie zabrałam świeżych ubrań ale to wyczaiłam jak już zamoczyłam się w wodzie. Leżąc w ogromnej wannie spoglądałam do okna na czerwcowe słońce, które wpadało do pomieszczenia i myślałam nad zaistniałą sytuacją. Wydawałam wstępne opinie o chłopakach. Ten co mi docinał miał ciemne włosy, nie w moim typie. Jeszcze taki cham… Ten co mnie „bronił” – całkiem przyjemny, z brodą. A trzeci… no ten trzeci taki jakiś cichy ;D


Po godzinie wyszłam z łazienki, w ręczniku rzecz jasna, w celu zabrania ubrań z walizki. Chcielibyście widzieć ich miny… ;D haha wlepiali we mnie swoje gały normalnie jak…. Żubry w żołędzie...?? Czy jakoś tak ;p ( Moja inteligencja i pomysły czasem mnie przerażają i rozwalają... haha) No i Wtedy otworzyły się drzwi i wleciał <wleciał dosłownie> fajny gościu, po wzroście oceniłam że też siatkarz… on od razu przykuł moją uwagę. Był ślicznie opalony i miał wyjebane w kosmos oczęta… Najwyraźniej on też zawiesił na mnie oczko;D


- No ja już ide się ubrać… wyszłam tylko po ubrania….nie przeszkadzam, ale jak będę gotowa to idziemy do dyrektora tego pseudo hotelu!- Odwróciałm się na pięcie i kierowałam się w stronę łazienki - I nie gapcie się już na mój tyłek haha- usłyszałam tylko ciche „niezła jest”.


Ubrana i ogarnięta, weszłam do pokoju. Podobałam się sobie. Ale tego ładnego już nie było…


- to idziemy?- zapytałam


- Jasne- zawtórował mi ten z brodą


I wyszliśmy we czterech z pokoju.


- Chodźcie do windy- powiedział cichy


- O nieee. Nie ma szans. Idziemy schodami i koniec.


- Czemu?


- Bo na dziś mam już dość jazdy windą.


- Aaa. To przez Ciebie musieliśmy taszczyć bagaże schodami… Zepsułaś windę??


- Oj tam. Sama się zepsuła.


Reszta facetów ( 2) szła w ciszy. Byliśmy bardzo poddenerwowani tą sytuacją….









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz